“Ostatnia ofiara”

Latem 2019 r. na gruzach jednego z budynków w Sokołowie znaleziono kilka kartek zapisanych po hebrajsku i dwie strony zapisane w jidysz. Hebrajski tekst pochodził z modlitewnika. Natomiast ten napisany w jidysz był fragmentem opowiadania napisanego przez Mojsze Olgina, ur. 24 marca 1878 r. w miejscowości Buki niedaleko Humania, zm. 22 listopada 1939 r. w Nowym Jorku.

Olgin związał się z Bundem, lewicową, antysyjonistyczną partią żydowską. W 1903 r. został aresztowany przez carski reżim. Zarzucano mu – jako studentowi Uniwersytetu w Kijowie – organizowanie żydowskich grup samoobrony przeciwko pogromom. Rok później Olgin opuścił uniwersytet i udał się do Wilna. Tam związał się z pismem “Głos pracy”.

To on był autorem wszystkich proklamacji wystosowanych przez Centralny Komitet Bundu podczas Rewolucji w 1905 r. Współpracował z prasą, pisał książki, opowiadania i eseje. W 1906 r. wyjechał z Rosji do Niemiec, gdzie studiował na Uniwersytecie w Heidelbergu. W 1909 r. wrócił do Rosji, gdzie został nauczycielem i wykładowcą.

W 1913 r. przeniósł się do Wiednia, gdzie pisał dla związanego z Bundem tygodnika “Di Cajt” (Czas). W 1914 r. wyemigrował do Nowego Jorku, gdzie zdobył doktorat na Uniwersytecie Columbia oraz pisał do “Jewish Daily Forward”. Związał się z Partią Pracujących Ameryki, legalną odnogą nielegalnej Partii Komunistycznej Ameryki.

Pisał po angielsku, rosyjsku, niemiecku, francusku, polsku, hebrajsku i w jidysz.

Oto tłumaczenie fragmentu prozy Olgina znalezionego w Sokołowie:

[str. 31]

Ostatnia ofiara

— — — — — — —

… patrząc mu z czułością w oczy,

… a jej głos załamał się.

… Chcesz dalej jechać? Chcesz nas opuścić na stare lata? Może nie wiesz, że my … żyliśmy? Może nie wiesz, że łamiesz nam serca? Bóg świadkiem, że nie odszedł … Nie powinnam modlić się za ciebie i nie powinnam przelewać moich łez. Bóg mi świadkiem, że dałabym się zamknąć w więzieniu za ciebie, że oddałabym ostatnią kroplę krwi za … Och, twoje rzeczy! Twoje żelazne wrota! Przez cały czas leżały właśnie tu, u mnie w sercu i męczyły mnie i dusiły i nie dawały złapać oddechu. Mój synu! Bóg zesłał nam cud: nadal jesteś z nami w domu. Mogliśmy zobaczyć cię na własne oczy. Znów chcesz wyjechać? Chcesz nas zostawić w nędzy? Samotnych jak kamień na polu? Jesteśmy starzy i chorzy. Poza tobą nie mamy nikogo na tym świecie. Ukój nasze rany, daj nam odpocząć od naszego ciężkiego życia. Zostań z nami! Daj mi dożyć radości i zobaczyć twoje dzieci. Niech na starość wzejdzie nad nami gwiazda zaranna! Mój synu! Jesteś moim pierworodnym. Moja pociecho! Moje serce! Popatrz na nas! Spójrz na swoją starą matkę i jej kościste, styrane dłonie! Moje dziecko! Nie odchodź od nas.

Po chudej, pomarszczonej twarzy popłynęły łzy. Łzy mieniły się też w oczach młodzieńca. Zalman siedział w kącie i swoim głębokim spojrzeniem patrzył na nich. Matka nie spuszczała wzroku z Abrahama. A jej serce biło mocno. Serce krwawiło.

[str. 32]

Olgin

— — — — — — —

Minęła chwila.

Stary wstał, podszedł powoli, podniósł ręce i powiedział podniosłym głosem.

– Nie, Ciporo, pozwól mu odejść. Nie potrzebujemy…

zachowywać. Podążają świętą drogą. Ja…

tu w ciemności. Moje lata są…

chociaż syn będzie żył jak człowiek. Odchodzą, Ciporo… stary… dla nas, dla wszystkich. Idą obetrzeć łzy, ukoić rany. Idź, mój synu! Bądź… ze wszystkimi naszymi wrogami. Niech Bóg cię ma w swojej opiece… Lepszej pociechy nie potrzebuję.

Dalej nie mógł już mówić. Łzy tłamsiły się w gardle. Nie mógł wydobyć ani słowa.

Do izby wpadały złote słoneczne promienie.

Sierpień, 1904

Tłumaczenie z jidysz: Agata Reibach